O obecności w sieci pisałyśmy już tutaj, dlatego tym razem chciałabym podać Wam dwie rzeczy, których według mnie nie powinniście wrzucać na Facebooka, bo może to się dla Was skończyć brakiem zainteresowania ze strony rekrutera lub wręcz utratą aktualnie posiadanej pracy.
Krytykowanie pracodawcy.
Co raz pojawi się w Internecie, już z niego nie zniknie. To prawda stara jak świat (a raczej jak Internet:)). Raz na jakiś czas przeczytać można, że pracownik napisał na Facebooku niepochlebne słowa na temat swojego szefa, firmy lub kultury pracy. I niestety coraz częściej zdarza się, że taki pracownik musi pożegnać się z firmą, którą „hejtował” w internecie. Wpisy szkodzące marce, psujące jej wizerunek, krytykujące pracodawcę – mogą być przyczyną do zwolnienia pracownika. Nie tylko wpisy negatywne, ale także te, wydawałoby się, pozytywne mogą mocno namieszać. Wpis, w którym pracownik chwali się swoimi osiągnięciami w firmie, może przypadkiem zdradzić strategiczne plany przedsiębiorstwa. W takiej sytuacji pracodawca może oczekiwać usunięcia wpisu, a jeśli to nie pomoże – zwolnić pracownika. Oczywiście wszystko odbywa się w granicach prawa, jednak uczulam, że pisząc na forum publicznym niepochlebne opowieści z pracy można tą pracę stracić.
Uczulam także przed anonimowymi opiniami o szefie. Jakiś czas temu ogromną popularność zdobyły strony z cyklu Czarna Lista Pracodawców. Jak grzyby po deszczu wyrosło ich bardzo dużo, w każdym większym i mniejszym mieście znaleźli się zainteresowani tą inicjatywą. W skrócie: celem tych stron było anonimowe publikowanie wiadomości wysyłanych przez pracowników, jak sama nazwa wskazuje – przeważnie dotyczących złych praktyk w firmie i złego traktowania pracowników przez szefa.
Jako osoba z pokolenia “jestem w Internecie 24/7” uważnie śledziłam poczynania administratora i zaangażowanie w dyskusję. Strona na pewno miała swoje plusy – zapewne znalazło się kilka osób, które zostały uświadomione chociażby w kwestiach prawa pracy. Część z opinii na pewno była też prawdziwa, więc uczuliła kandydatów, aby nie aplikować do opisywanej firm. Moim zdaniem jednak taką wiadomość mógł wysłać każdy na każdą firmę. Nawet dla głupiego żartu firma mogła zostać hejtowana od góry do dołu, bo nie sposób zweryfikować każdego pracodawcę. Tym sposobem po pewnym czasie poziom frustracji na Facebooku urósł do tego stopnia, że firmy zaczęły kierować do administratora prośby i groźby o zawieszenie działalności.
Internet nie jest dobrym miejscem na wylewanie gorzkich żali na pracodawcę, zwłaszcza, jeśli firma jest mała i łatwo zweryfikować, kto zamieścił ten wpis.
Wyższa Szkoła Lansu i Baunsu, Wyższa Szkoła Robienia Hałasu, Szlachta nie pracuje.
Możecie się ze mną zgodzić lub nie, ale uważam, że umieszczanie w swoim profilu informacji:
- Wykształcenie: Wyższa Szkoła Robienia Hałasu
- Pracuję: Szlachta nie pracuje, Szlachta baluje a plebs pracuje
bardzo rzutuje na obraz kandydata. Może i jest to zabawne, ale co pomyśli sobie pracodawca, który zajrzy na Wasz profil? Że nie macie profesjonalnego podejścia do pracy. Wszystko zależy od stanowiska, od wykonywanej pracy, ale jeśli aplikujecie przykładowo na asystentkę w biurze radców prawnych, to bardzo się to ze sobą gryzie. Lepiej tego nie robić – znalezienie informacji na Wasz temat w Internecie jest bardzo proste. Może to zrobić pracodawca, ale również nowy kontrahent, który chce zawrzeć współpracę z firmą, w której chcesz pracować.
Co według Was jeszcze nie powinno znaleźć się w Internecie? Dajcie znać w komentarzach, przyda się do drugiej części wpisu 🙂
Autor:
One Comment